Pisma – Rozalia Celakówna wydawnictwo WAM 2008
W książce znajdują się trzy grupy pism autorstwa Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny: wspomnienia, listy i odpowiedzi na pytania dla ostatniego kierownika sumienia. Celakówna spisywała Notatki i wspomnienia z życia na polecenie kierowników sumienia o. Zygmunta Dobrzyckiego – paulina i później o. Władysława Całki – redemptorysty. Autobiografia mistyczki jest nieocenionym źródłem wiedzy o rozwoju jej życia wewnętrznego, dzieciństwie i atmosferze domu rodzinnego, tęsknocie za samotnością odkąd usłyszała głos Jezusa, cierpieniach nocy ciemniej i pierwszych latach pracy w szpitalu (wydarzenia do 1931 roku).
Dalsze zmagania, rozterki i nękające ją wątpliwości możemy poznać dzięki listom Służebnicy Bożej do o. Całki, pisanym w latach 1931-36.
Z lat 1938-43 pochodzą natomiast Odpowiedzi na pytania dla ostatniego kierownika duchowego sumienia. O. Dobrzycki po lekturze Wyznań z przeżyć wewnętrznych (Pisma wydane nakładem WAM w roku 2007) zadał penitentce 516 pytań. Na część z nich zdążyła udzielić wyjaśnień – uwagi te składają się na ostatnią część prezentowanych Pism.
strona 329257. Pisałaś do Stryszawy: „Mam już zaprojektowaną pewną bardzo ważną sprawę do Ojca ” (co do Makowa czy Jachówki). Co to za sprawa, nie wiem dotychczas?Co do naszej parafii, o czym pisałam Ojcu Drogiemu do Stryszawy, mam zaprojektowaną Intronizację Najświętszego Serca Jezusowego, by Ją Ojciec Drogi przeprowadził. |
– wrzesień 1937 r. „Widziałam następujące rzeczy. Znalazłam się duchem na Stradomiu w Krakowie, od ul. św. Agnieszki. Zobaczyłam w mieście straszne zamieszanie wśród ludzi, którzy uciekali w panicznym popłochu w nieznanych kierunkach. Byli między nimi ludzie wszystkich klas, którzy szli z walizkami, teczkami i tobołkami, uciekając od swych prac i zajęć. Z ogromnym zdziwieniem, ale i zarazem trwogą patrzyłam na te gromady ludzi uciekających.Obok mnie stał poważny pan. Zwrócony był w stronę uciekających ludzi. Twarz jego była smutna, ale pełna najwyższej powagi, mająca w sobie coś nadziemskiego. Po chwili podniósł swoje oczy ku niebu, wtedy wyglądał pełen majestatu, powagi i pokoju. Ale mimo wszystko boleść malowała się na jego obliczu.Z wielkim uszanowaniem i czcią patrzyłam na tę dziwną, nieznaną postać, która miała w sobie coś boskiego i pociągającego serce człowieka. Miałam głębokie przekonanie, że to nie człowiek z tej ziemi. Wtedy i ja patrzyłam na niebo, które zaczęły zakrywać straszne, czarne, ciężkie chmury. Od strony zachodniej przeciągały się na całe niebo. Wówczas i mnie zrobiło się straszno; jakaś dziwna trwoga mnie ogarnęła.Ten nieznany człowiek zbliżył się do mnie i mówi: – Patrz, dziecko, uważnie na to, co się dziać będzie. Co teraz widzisz, stanie się niedługo rzeczywistością. Nastaną straszne czasy dla Polski. Burza z piorunami oznacza karę Bożą, która dotknie Naród polski za to, że ten naród odwrócił się od Pana Boga przez grzeszne życie. Naród polski popełnia straszne grzechy i zbrodnie, a najstraszniejsze z nich są: grzechy nieczyste, morderstwa i wiele innych grzechów.Ja sądziłam, że to jest św. Józef, więc mówię do niego: - Święty Józefie, proszę Cię, powiedz mi, co to wszystko oznacza, bo ja sama tych rzeczy nie rozumiem. Nieznana osobistość z dobrocią popatrzyła na mnie, lecz to nie był św. Józef. Kto to był, tego nie wiem. Pytam, kiedy to się stanie? On mi mówi, że to niedługo się stanie, lecz nie śmiałam go pytać o rok, miesiąc i dzień tej katastrofy.Naraz coś dziwnego się stało: znikły domy od plant Dietla po Rynek. Natomiast zobaczyłam olbrzymi plac, na którym gromadzili się ludzie wszystkich stanów. Najwięcej widziałam ludzi wiejskich z koszykami, inteligencji, robotników, Żydów itp., którzy znosili kamienie na budowę. Więc pytam dalej tego nieznanego człowieka: – Powiedz mi, św. Józefie, co oni będą budować? Na co te kamienie, cegły, piasek, drzewo i inne przedmioty tak znoszą? Wtedy oblicze tego nieznajomego nabrało dziwnego blasku i majestatu i mówi mi: – Patrz, dziecko, a wnet się dowiesz, co tu powstanie. Stąd będzie Chrystus królował. Za chwilę zobaczyłam na tym placu pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa tak olbrzymich rozmiarów, że nic, żaden dom nie da się do tego przyrównać ani żaden kościół. Pan Jezus był tak wysoko postawiony na tym pomniku, że nie tylko cała Polska, ale cały świat mógł Go widzieć. Jak ten pomnik wyglądał, jak ludzie wszyscy całego świata widzieli Pana Jezusa, tego ja pojąć ani opisać nie potrafię, bo rzeczy Bożych, rzeczy duchowych nie można wypowiedzieć ludzkim językiem. Oczy wszystkich były zwrócone do Pana Jezusa, który stał w prześlicznej jasności nad całym światem. Przy tym pomniku składali ludzie ofiary ze wszystkich stanów, również w postaci ślicznych kwiatów o kolorze białym i czerwonym. Jaka to była dekoracja, to można ją tylko przyrównać do nieba, nie do ziemi. Ten nieznajomy daje mi do zrozumienia, że u stóp Chrystusowych trzeba było złożyć taką ofiarę: modlitwy i różne ofiary z serc czystych płynące i męczeństwa, by zmyć zbrodnie całego świata, nie tylko samej Polski, ale na pierwszym miejscu Polski. Naraz niebo prześlicznie wypogodziło się, znikły z jego horyzontów wszystkie czarne chmury. Na niebie ukazało się słońce, księżyc i gwiazdy i to nie była zwyczajna światłość dzienna, lecz taka, której nie potrafię opisać. Ten nieznajomy mówił do mnie: Po chwili w otoczeniu duchowieństwa i wiernych przyszedł do tego pomnika Jego Eminencja Prymas Polski… Za kilka chwil Jego Eminencja odmawiał uroczyście akt ofiarowania całej Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, zaczynający się od słów: „O Jezu, Najsłodszy Odkupicielu nasz, Twojemu Boskiemu Sercu polecam Ojczyznę naszą, Polskę”, lecz dalej już nie pamiętam. Kończył słowami: „Chwała bądź Bożemu Sercu” itd. Na koniec zaintonował pieśń: Przez śmierć bolesną, Królu wiecznej chwały. Gdy śpiewano: ‚więc Królem królów zowie Cię świat cały, króluj nam, Chryste’, wtedy ten olbrzymi tłum ludzi krzyczał z całych sił: ‚Króluj nam, Chryste! Króluj nam, Chryste!’ I tak bez przerwy krzyczeli, a wtedy Pan Jezus Swym Boskim wzrokiem i rękami jakby objął całą Polskę. Ręce wszystkich ludzi były wzniesione do Pana Jezusa, nawet Żydów i innowierców. Jeszcze raz usłyszałam głos: To niedługo się stanie, co teraz oglądasz, ale trzeba dużo wpierw wycierpieć! Tego dziwnego człowieka (potem) już nie widziałam, gdzieś tajemniczo usunął się ode mnie i widzenie znikło, wprowadzając w moją duszę głęboki pokój i pewność, że naprawdę Pan Jezus będzie królował w Polsce przez Intronizację.” |